Kategoria: Ciekawe artykuły
Odsłon: 754

 

Przysiółki Krasowskie (6)

Dąbrowa

 

Uroczy zakątek Krasów z ciekawym drzewostanem – dębowym, olchowym, leszczynowym – otaczał grupę domostw usytuowanych między Zowsiem i Zarzynami, innymi przysiółkami krasowskimi. W pobliżu dużego folwarku rodziny Skibów – ze stawami rybnymi – sąsiadowała Dąbrowa z wapiennikiem, w którym wypalano wapno dla budujących się budynków mieszkalnych i zabudowy folwarcznej.

 

 

W tym właśnie miejscu odbywały się popularne festyny, które przed laty stanowiły jedyną rozrywkę po pracy. Uroku temu zakątkowi dodawał potok z czystą krystalicznie wodą źródlaną, płynący z Brusowej (na terenie Brusowej – dzisiaj znajduje się tor motocrossowy) i zasilający w wodę krasowskie stawy. W kronice Szkoły Podstawowej w Krasowach są zapiski o udziale dzieci i młodzieży w tamtych festynach, w czasie których dawały występy artystyczne – udział w festynach na Dąbrowie brały również przyjezdne zespoły śpiewacze z Mysłowic, Szopienic. Krasowski zespół śpiewaczy i tutejsze drużyny sanitarne Polskiego Czerwonego Krzyża udzielały się na równi z innymi.

 

wapiennik 01

Wapiennik w okolicach Dąbrowy
Rys. Wincenty Gitner

 

W okresie międzywojennym miejsce to tętniło życiem. Jak wielu innych, także ja – autor wspomnienia o Dąbrowie – mam w pamięci osobisty ciekawy epizod. Otóż, przed II wojną światową, posłyszałem od wujka Franka, że wybiera się na „lepienie cyzy” do Dąbrowy. Wiedziałem tylko tyle, że cyze to czyżyki – zielonożółte ptaszki, podobne do wróbli – które ładnie śpiewały i były trudno osiągalne w handlu ptakami. Był na nie spory popyt. Na moje usilne prośby zabrał mnie na „lepienie” ze sobą. Wczesnym rankiem – porą wiosenną, prawie taką jak obecna – wyruszyliśmy do Dąbrowy. Na długiej i cienkiej żerdzi przytwierdza się pasek skóry – pokazywał wujek Franek – smaruje się go następnie żywicą z drzew sosnowych i stawia się pod drzewem leszczyny, które czyżyki specjalnie sobie upodobały. Kiedy czyżyki nadlecą pozwala się im najpierw najeść ziarenek leszczyny, a gdy samczyki zaczną swój miłosny śpiew wabiąc samiczki to wtedy podchodzi się z żerdzią pod ptaszka i nagłym ruchem przylepia się go do żywicy i sprowadza na ziemię i przenosi do klatki. Zdarza się, że czyżyki tak są zajęte śpiewaniem, że „lepienie” udaje się kilka razy. Łapano tylko samczyki dla ich śpiewu. Dla kilkuletniego malca przygoda ta była ciekawym przeżyciem, choć bardzo było żal istnień pozbawionych wolności.

 

 

Również i ten przysiółek krasowski stracił swoje walory i już nic nie świadczy o atrakcyjności tego miejsca. A szkoda...

 

 

Życie Mysłowic 62, 1-15 kwietnia 1994

cena 5.000 zł