Moja historia Dziećkowic (13)

Czas II wojny światowej w Dziećkowicach

Dnia 1 września w piątek dociera do Dziećkowic wieść o tym, że wybuchła wojna. To przewidywane już od dawna wydarzenie nie zaskoczyło mieszkańców wsi – prawdziwą poanikę spowoduje dopiero informacja o szybko zbliżającym się froncie. Do tłumów uciekinierów wojennych dołączyli niektórzy Dziećkowiczanie. Był wśród nich ówczesny proboszcz, ks. Kałuża. Powrócił on jednak do swej parafii już w czerwcu 1940 roku. Pozornie nic się tutaj nie zmieniło jednak obejmując ponownie duszpasterstwo, proboszcz deklarował, że będzie prowadził nabożeństwa z języku niemieckim.

Właścicielem dworu w Dziećkowicach w tym czasie (od 10.10.1890 – przyp. Aut.) był Franciszek Hubert hr. Thiele Winkler. Sprawuje on patronat nad tutejszą parafią – jest pracodawcą dla wielu mieszkańców wsi. W 1940 roku odsprzedał z areału dominalnego 185 ha ziemi spółce górniczo-hutniczej, która pobierać chciała z tego terenu piasek do zamulania kopalń. Tymczasem Dziećkowice opuszczają kolejne grupy mieszkańców – mężczyźni zaciągani są w szeregi Wermachtu, młodzież kierowana na przymusowe roboty w głąb Niemiec. W 1942 z wieży kościelnej zabrano 3 dzwony na przetopienie w hitlerowskich fabrykach maszyn militarnych.

Dziećkowice

Z chwilą jak coraz wyraźniej było widać zbliżającą się klęskę Hitlera wydano rozkaz obrony za wszelką cenę całego obszaru zagrożonego. Gdziekolwiek tylko ukształtowanie ternu dawało możliwość utworzenia punktów obronnych, budowano rowy przeciwczołgowe, bunkry itp. Dziećkowice położone między dwoma wzgórzami miały stać się kolejnym polem walk... Przy pracach związanych z wykopami zatrudniano miejscową ludność. Każdy nie zatrudniony w ważnych dla przemysłu wojennego zakładach, zobowiązany był do przepracowania 56 godzin tygodniowo przy wykopach.

Obowiązkiem tym był objęty nawet proboszcz. Trzeba było interwencji Kurii, która wpłynęła na miejscową władzę egzekwując przywrócenie nabożeństw niedzielnych. Od 18 października 1944 roku ks. Kałuża zwolniony z obowiązku pracy przy wykopach znów odprawia mszę niedzielną, jednak uczestniczy w niej tylko garstka wiernych.

17 stycznia 1945 roku zatrzymały się w Dziećkowicach pierwsze grupy cofających się wojsk hitlerowskich – byli wśród nich żołnierze różnych narodowości. Kiedy zostali zlokalizowani przez sztab wojsk radzieckich rozpoczął się atak powietrzny. Pierwsze bomby spadły na Dziećkowice 19 stycznia – 21 stycznia na miejscu rozbitych niemieckich oddziałów ulokowały się wosjka frontowe zaangażowane w walkę z przeciwnikiem, który przygotowywał się do ataku na przeciwległym brzegu Przemszy, w Jeleniu. Walki trwały aż do godzin porannych 27 stycznia. Żołnierze radzieccy przeszli wpław rzekę Przemszę wypierając przeciwnika w kierunku „Grabiny”. Teren obok kościoła był trzykrotnie zdobywany i dobijany przez walczące strony. Kiedy w sobotę niemieckie wojsko zostało ostatecznie pokonane, mieszkańcy Dziećkowic ciągle pozostawali w ukryciu – w strachu przed „Bolszewikami”, których obawiano się bardziej niż Niemców.

W toku walk zginęło 32 żołnierzy radzieckich, 142 żołnierzy niemieckich oraz 13 cywilów, mieszkańców Dziećkowic. Dużym zniszczeniom uległy wiejskie zabudowania. Poważnie uszkodzony został kościół, który kilkakrotnie przeszyły armatnie pociski. Pozabijanych żołnierzy znajdywano w różnych miejscach: na polu, w ogródkach, na drodze. Ciała radzieckich żołnierzy pochowano na starym cmentarzu. Poległych w bitwie Niemców złożono w zbiorowej mogile poza wsią.

Barbara Precz

Życie Mysłowic nr 53, 13-30 listopada 1993, cena 5.000 zł